poniedziałek, 27 lutego 2017

30 lat

Dzis mija 30 rocznica śmierci Człowieka, któremu bardzo wiele zawdzięczam - choć widziałam go raz w życiu, a nie rozmawiałam z nim nigdy :)


ks. Franciszek Blachnicki
1921-1987
 
→ Tutaj można posłuchać ciekawej audycji o nim (po wejściu na stronę link do nagrania po lewej) .
A → tu jeden z licznie ukazujących się teraz artykułów. Też bardzo trafny i ciekawy.

I jeszcze → taki zestaw tekstów choć to już sprzed kilku lat...


niedziela, 26 lutego 2017

Jeszcze bardziej mini...

Zostały dwa kawałeczki kanwy.
Malutkie.
No to zrobiłam jeszcze jedną parę kolczyków.
Ale miałam frajdę :)
Dziś już powędrowały w dobre ręce ;)






Jak widać odeszłam od różu i prawie odeszłam od mięty. Te drobne różnice w kolorach obrębienia są celowym zabiegiem.

Ech, gdybym miała czas, to chyba zaczęłabym robić takie kolczyki hurtowo :)

czwartek, 23 lutego 2017

Lala

Moje domowe biuro trochę się przemieszcza po salonie i ostatnio wylądowało obok szaf bibliotecznych. Wczoraj uświadomiłam sobie, że zza szyby spogląda na mnie bezimienna lala, cud-księżniczka, chyba ode mnie starsza.

Specjalnie zdjęcie zrobione przez szybę. Mam wrażenie,ze teraz nie ma aż tak zadartej głowy i wygląda milej :).
  Urodziła się w Ameryce i przywędrowała do Polski z jakimś transportem pomocy wysyłanej przez rodziny sióstr mojej Babci po wojnie. (Swoją drogą te paczki były przemyślnie zaszywane w bardzo porządne prześcieradła - zdaje się, że kilka jest w rodzinie do dzisiaj!)
Lala jest nieduża, ma ruchome ręce i głowę (nogi nie), potrafi zamykać oczy. Ubrana jest w przepiekną sukienkę, kiedyś białą, dziś przyszarzałą, z grubego, połyskliwego materiału, na sukience były ciemnosrebrne brokatowe gwiazdki, ale już się w wiekszości osypały. Sukienka jest niezdejmowalna. Lala umie sama stać, a na nogach ma namalowane białe pantofelki.
Włosy ma ufryzowane, delikatne, oczywiście złotoblond.
I niestety pęknietą głowę - podejrzewam,  że ze starości. Nie udało mi się jej skleić. Ale nie widać tego pęknięcia :).
Zrobiona jest ze sztwnego, twardego plastiku i pomimo balowego stroju ma w sobie lekką pucułowatość dziecka, choć w dzieciństwie wydawała mi się bardzo dorosła (i to był jej urok).
 
Spacerek? - widać jaka jest "duża" w porównaniu z doniczką.
 Kiedy byłam dzieckiem, lala mieszkała w szafie - schowana między prześcieradłami czy powłoczkami, wyjmowana tylko co jakiś czas. Zachwycałam się nią ogromnie, choć niemożność zdjęcia sukienki i posadzenia lali (a także czesania) rozczarowywała mnie bardzo. Taka była inna od wszystkiego, co można było kupić w owym czasie! Żałowałam, że nie wolno mi się nią bawić na co dzień, ale gdybym mogła, to pewnie lali już by nie było... A tak to jest i mieszka sobie grzecznie od lat na półce z książkami.
 
A to zdjęcie ma pokazać, że ręce się ruszają :).
Lala wymaga ode mnie nieco "gimnastyki" bowiem - jak się kiedyś okazało - głowa i ręce ruchomość zawdzięczaja przemyślnemu połączeniu tych trzech elementów zwykła gumką. A - jak wiadomo - guma parcieje. Już więc dwa czy trzy razy dokonywałam przy pomocy szydełka skomplikowanej operacji ratowania odpadajacych członków.Głowa zwykle jakoś się trzyma, ale człowiek patrzy, patrzy... coś nie pasuje  - a to ręce księżniczki leżą u jej stóp. Okropność.

Tutaj widać namalowane buciki. Takie solidne baleriny, powiedziałabym :)

Rozczula mnie myśl, że ktoś kiedyś wsunął do paczki z tak potrzebnymi po wojnie ubraniami laleczkę. Śliczną, porządną, taką "lepszą". Moja amerykańska kuzynka (starsza ode mnie, stąd pamięta) wspominała, że gdy po wojnie były wysyłane paczki, nie było wolno wysyłać rzeczy nowych. Jej Dziadek kupował więc na przykład buty i... zarysowywał nożem podeszwy, żeby wyglądały na używane... Żeby nie wysyłać byle czego...

Podoba mi się myśl, że to własnie ci cioteczni, nieznani Dziadkowie wsunęli do którejś paczki laleczkę, bo wiedzieli, że w tej znanej tylko z listów polskiej rodzinie są czy będą małe dziewczynki.


wtorek, 21 lutego 2017

Odtrutka

W piątek był trudny dzień.
 Dużo biegania, załatwiania, zmęczenie, stres.
Ciężko się potem pracowało.

Zrobilam więc coś, czego zasadniczo teraz nie robię w tygodniu. Zabrałam się za igłę i nitkę :)
I chyba pomogło ;)

Zawieszka jest bajecznie kolorowa.
Dominuje motyw pionowych pojedynczych pasków.

Na zdjęciu niekoniecznie da się zauważyć wszystkie niuanse kolorystyczne.
Taki nieskomplikowany ten projekt, ale oczywiście nie powstał od jednego "przysiąścia".
Pokazuję z przyjemnością.


I to już 120 zawieszka. Co prawda zakładek ciągle powstało więcej niż zawieszek (sporo więcej) ale te liczby samą mnie zadziwiają ;)

środa, 15 lutego 2017

Jeszcze z miętą

Takie się czasem układają prace niezaplanowane. Zaskakujące,

Po precyzyjnym przeliczeniu oczek i przycięciu kanwy na poprzednie kolczyki zostały mi dwa niewielkie kawałeczki.
Nie za bardzo miałam na nie pomysł - aż tak malutkich zawieszek nie robię, bo chyba mijałoby się to z celem (zawieszka ma zasadniczo pomóc coś znaleźć). Popatrzyłam na resztki nitek i... zrobiłam kolejne kolczyki. Będą prezentem-niespodzianką.

Sa małe, ale to ich zaleta moim zdaniem. Tytułowa mięta jest, ale różu już mniej. Te kolczyki mają zupełnie inny charakter. :)


Te kreski na zdjęciu to nie wiszące nitki, tylko element tła :)

Widać, że komplet - tym razem nie pomyliłam kierunków w żadnym momencie :)

Bardzo wdzięczne jest  takie mini-rękodzieło. :)

poniedziałek, 13 lutego 2017

Róż z miętą

Takie było zamówienie. Róż z miętą.
Przywędrowało jakiś czas temu. Przyjaciółka mojej znajomej spodziewała się drugiego dziecka i taż znajoma stwierdziła, że dobrym prezentem będą kolczyki. Pasujące kolorystyką do ulubionej chusty jej przyjaciółki. :)

Dziewuszka urodziła się szczęśliwie choć chyba ciut wcześniej niż planowano (ale taki w miarę bezpieczny ciut), widziałam fotkę i jest (oczywiście) urocza i rozczulająca. Kolczyki są jeszcze u mnie, ale pokaże je, bo szansa by Właścicielka je tu obejrzała jest bliska zeru. Znajoma zaaprobowała zdjęcie :).

Myślałam najpierw o czymś trochę innym, bardziej konkretnym. Jakieś serduszka chodziły mi po głowie. Ale jak już zaczęłam przycinać kanwę, planować wielkości i oglądać nitki, pozostałam przy abstrakcji.

W takich kolczykach zawsze podstawową trudność stanowi zrobienie dwóch takich samych albo prawie takich samych elementów. Zdarza mi się wyszywać je jednocześnie - tzn, każdy kawałek ma swoją igłę i nitkę i szyję na zmiana, aby było tak samo. Materia i oko robią oczywiscie różne psikusy i tutaj też nie do końca jest identycznie. Miętowe nici należą do gatunku błyszczących, atłasowych, z którymi zawsze trochę trudniej mi się pracuje. Ale efekt w sumie zadowala mnie, muszę to uczciwie przyznać.

Kolczyki są takie:




sobota, 11 lutego 2017

Na wystawie

Byliśmy wczoraj na niezwykłym koncercie.
Najbardziej niezwykłym chyba przez postać dyrygenta.

 Eiji Oue  sam tutaj o tym koncercie (tzn. o tym, czym dyrygował)  opowiada. A ja powiem tak - jeśli kiedykolwiek będziecie mieć możliwość wybrać sie na koncert orkiestry, którą będzie dyrygował, zróbcie to koniecznie. I najlepiej kupcie bilet na takie miejsca, z których będziecie widzieć też dyrygenta (czyli gdzieś z grubsza nad orkiestrą). Bo to dodatkowe przeżycie - nie tylko słuchać świetnie przygotowanej orkiestry, ale i widzieć mistrza w pracy :) Tego mistrza szczególnie. I przy tym jest taki sympatyczny!

Kolejny raz słuchaliśmy m. in. "Obrazków" z wystawy Musorgskiego. Przyznam, że za każdym razem, gdy słucham (na  żywo), bardziej mi się podobają. I zwracam uwagę na dodatkowe smaki - ale zaznaczam, że ja nie jestem żadnym znawcą muzyki.

Obrazki z wystawy to rzeczywiście obrazki - miniatury połączone melodią promenady, gdy "idziemy" od jednej do drugiej. Musorgski zilustrował w te sposób wystawę akwarel i rysunków przedwcześnie zmarłego Wiktora Hartmanna, z którym był zaprzyjaźniony.  Na orkiestrę "przekładało" je kilku kompozytorów, najczęściej wykonywane jest opracowanie Ravela (miniatury były napisane na fortepian). Obrazków jest dziesięć. Bardzo sugestywne. Ale wczoraj pomyślałam, że chciałabym zobaczyć też to, co ilustruje muzyka, co było inspiracją. Zastanawiałam się, czy ktoś zrobił taki właśnie film na YT, podkładając obrazki pod nagranie jakiejś orkiestry. Znalazłam może nie do końca to, co chciałam, ale...

Zapraszam do posłuchania i pooglądania tutaj:




I jeszcze taka strona z obrazami Hartmanna i in. ilustrującymi dzieło Musorgskiego.


Miłego popołudnia :)


czwartek, 9 lutego 2017

Nie-lustro

To miała być szybka praca. Z nici, które właśnie były pod ręką.
Tym razem obie strony są bardzo podobne, ale w inaczej rozłożonych kolorach. Więc wyszło takie niby-odbicie, ale niezupełnie. Na dodatek gdzieś tam źle policzyłam rzędy, zatem odbicie jest i pod innym względem troche niedokładne - ale oczywiscie nie widać tego na pierwszy rzut oka.
Zawieszka jest trochę ciemna, ale to zupełnie nie przeszkadza. Myślę też, że ten motyw ładnie by wyglądał na poduszce na przykład. No ale poduszki nie będę haftować :)


Jak zwykle pokazuję dwie strony jednej zawieszki. :)

Taki drobiazg...

Ostatnio na fb pokazałam jedną z zawieszek doczepioną do pendrive'a. Podpisałam, że jest "użyteczna" (useful). Wiecie, jaką frajdę zrobiło mi zdjęcie przysłane przez znajomego, z podpisem "Useful 2"? :) Takie drobnostki osładzają życie :).

wtorek, 7 lutego 2017

A teraz inaczej

Tym razem bez kwiatków.
Prawdę mówiąc, to ta zawieszka wzięła się z... pomyłki. Chciałam wyhaftować coś innego (i to jeszcze zrobię), ale się pomyliłam. A że zorientowałam się nie od razu w pomyłce i na dodatek zaczęłam od metalicznych nici, którymi się dość ciężko szyje, nie wspominając o pruciu, pozwoliłam, by wzór mnie poprowadził.

I wyszło geometrycznie, abstrakcyjnie i asymetrycznie. Z jednej strony (lewa) asymetrycznie.


Uczucia mam trochę mieszane. Ale ten odcień koralu jest naprawdę ładny w realu i odcienie granatu bardzo mi odpowiadają. No i te błyszczące elementy - zawieszka jest niebanalna. Może ktoś ją sobie wybierze...


piątek, 3 lutego 2017

Na przekór mgle

Na przekór zaokiennej mgle pokazuję kolejną bardzo letnio-wiosenną zawieszkę.

Obiecałam kwiatki - i są kwiatki. Tym razem w błękitach.
Te kwiatkowe zakładki mają zawsze etap pewnej nieostrości. Przed wyhaftowaniem konturów wyglądają zupełnie inaczej, kolory rozmywają się, sa nieco niedopowiedziane. Czarny brzeg ujmuje wszystko w karby. Specjalnie zrobiłam zdjęcie z tego wcześniejszego etapu pracy:

Widać jak kwiatki wtapiają się w tło (po lewej) i jak obwódka wydobywa je na wierzch, dodając niemal trójwymiarowości. (A przy okazji nieco kuchni zawieszkowej widać).

Gotowa już zawieszka prezentuje się jak niżej.  Niestety mam nowy program i nie umiem tak sprytnie rozbielić tła jak poprzednio.

 

 I będzie więcej kwiatków. Choć może nie od razu ;)

środa, 1 lutego 2017

Światło

Nie da się żyć bez światła.
To znaczy wiem, że w głębi oceanu są takie stworzenia, które żyją bez światła. Ale człowiekowi ciężko. Bardzo ciężko.

Ciężko żyć bez światła słonecznego - czytałam ostatnio o badaniach dowodzących,  że w jasnych salach o dużych oknach uczniowie lepiej się uczą (i dostosowujacej się do tego firmie budowlanej) - a wiadomo, że niejeden narzeka na ciemne zimowe dni.

Ciężko jest też żyć bez światła duchowego, bez tego co wskazuje drogę. Bez  światła Słowa. (A przy tym mam wrażenie, że - paradoksalnie - wielu czasem żyje według niego, choć może nawet się od tego odżegnuje).

Jutrzejsze święto (no, prawie dzisiejsze, gdy piszę jest już późny wieczór) jest też świętem światła. "Światło na oświecenie pogan..." - to jego myśl przewodnia  Lubię kantyk Symeona - jeden z trzech kantyków Nowego Testamentu, najkrótszy i chyba najbardziej osobisty. Kierujący myśl ku wieczności. "Teraz o Panie pozwól odejść swemu słudze w pokoju, gdyż moje oczy ujrzały Twoje zbawienie".

Umieć odejść w pokoju. Do Światła.

Ba, być zawsze gotowym na to odejście, przejście w Światło.....

A przecież bywa też światło źle, nawet niegodziwie użyte..

Tak sobie myślę o różnych aspektach światła od paru dni. Od wieczoru, w którym ogladaliśmy niezwykłe iluminacje w oliwskim parku.

Za dużo ludzi. Ale... niektóre miejsca, efekty śliczne :) Nie wszystko komórka uchwyciła w zadowalającym stopniu. Niemniej mam nadzieję, że choć w ułamku uda mi się pokazać nastrój :)