sobota, 31 grudnia 2016

Stary nowy

Coś za nami, coś przed nami...
Nie robię postanowień na nowy rok. Rytm pracy nad sobą staram się wyznaczać innymi (i częstszymi) kadencjami.
Ale jest we mnie wielka wdzięczność za miniony rok.
:)
Nie zawsze było łatwo, nie wszystko było łatwe.
Zwłaszcza, że to drugi z kolei rok naznaczony odchodzeniem bliskich nam osób.
Jednak w trudach człowiek dojrzewa... I docenia wszelkie dobro.


Dziękuję też wszystkim tu zaglądającym i zostawiającym ślad. Jesteście cząstką tego, co czyni czas lepszym :).

Na ten sylwestrowy (u mnie pracowity) dzień i wieczór zostawiam uroczego aniołka, którego zrobiła nasza Przyjaciółka i choineczkę, którą dostałam od innych Przyjaciół. Ogrzewają serce :)




 I życzę wszystkim POKOJU.
W sercu, w rodzinie, w pracy, w środowisku i na świecie.
Wszelkiego błogosławieństwa na cały nowy rok :).





Tak á propos pokoju:
:)


Niestety nie znalazłam zadowalającego mnie wykonania po polsku.










czwartek, 29 grudnia 2016

I kolejny monogram

Robiąc porządki w zdjęciach robótkowych zdążyłam się zmartwić, że nie sfotografowałam tej zawieszki. Pogodziłam się już dawno z tym, że nie mam zdjęć wszystkich zrobionych zakładek (brakuje wielu z początków), ale od kiedy robię też zawieszki, staram się pilnować dokumentacji. Na szczęście fotki tylko ukryły się w czeluściach komórki.

Zaczęłam wyszywanie tej zawieszki z myślą o pewnej znajomej, która delikatnie się przymówiła... Ale ją bardziej intrygowały zawieszki przeplatane (czyli nie te z klasycznymi krzyżykami),więc w końcu zapakowałam ten drobiazg w kopertę i poleciał do jednej z moich chrześniaczek.



Pomyślałam sobie, że następnym razem muszę pomyśleć o bardziej fantazyjnym kształcie literki :). Tym razem też jedna oś symetrii - przez środek. Literka dwukolorowa. I ładny odcień granatu w tle i na obrzeżeniu. Plus kolory dobierane miejscami tak, by przechodziły od jaśniejszych do ciemniejszych :) . Widać też jak pomaga przycięcie na skos narożników, które robią się ładnie zaokrąglone. :)


I w bogactwie dźwięków oktawy bożego narodzenia hymn Adeste fideles - w wersji angielskiej.  :)



środa, 28 grudnia 2016

Mikołajowa

Musiała trochę poczekać na pokazanie. Ale jest. Pierwszy raz zawieszka z dwiema literkami :)
Nieskromnie przyznam, że bardzo mi się podoba rewers, ta strona bez literek. ;)


Zdjęcie okazało się trochę nieostre, ale już takie musi pozostać.

Jak już zrobiłam tę zawieszkę, to mi się przypomniało, że na rewersie też miał być kwiatuszek. Ot, starość...  :D

A dziś taka mnie spotkała historia:

Siedzę w chwilowo uzyskanym osobnym pokoiku (niektórzy pojechali na narty) i przegrywam zdjęcia ze świąt, przesłuchuję nagrania kolęd, porządkuję zaległe zdjęcia robótkowe i opieram się sugestiom wyrzucenia wszystkich poruszonych fotek... W końcu muszę się zabrać do pracy...




...i wtedy kątem oka widzę pod folderami ponure, ciemne tło zamiast przyjemnych błękitów i zieleni widoku z Szalonego Przechodu...



W lekkim popłochu zamykam kolejne okna...



Czarne, czarne, auu...



 i nagle widzę to:





Słoneczne serdeczności dla wszystkich na Oktawę Bożego Narodzenia :)




wtorek, 27 grudnia 2016

Kolczyki po raz szósty

Święta już za nami. Kolejny raz... I teraz trzeba powalczyć, by to dobro, które przyszło, zapuściło nie tyle korzonki, co solidne korzenie. ;)
Intensywne było.
Dobrze.
Rodzinnie.
I smakowicie :)

Lubię też dni między Świętami a Nowym Rokiem. Choć przy pracy nie jest łatwo nie zagubić ich szczególnego charakteru....

Dawno nie robiłam kolczyków, jakoś się nie składało.
Ale Święta to dobra okazja.
Tym razem były to kolczyki z prawdziwych, klasycznych krzyżyków. Ponieważ rozmiary niewielkie, robiły się szybciutko. Zabawne nawet tak wyszywać cztery identyczne prostokąciki. Wyszły chyba dobrze.?
;)
Szósta para moich kolczyków. Już? Dopiero?

A nowa Właścicielka je założyła :) To najważniejsze.




sobota, 24 grudnia 2016

Boże Narodzenie AD 2016





Niech te Święta będą okazją do nabrania sił. Tych duchowych. Sił na codzienność i na bycie Człowiekiem. Na wprowadzanie pokoju...

...mocą z wysoka, bo po ludzku to się nie da...

MN zwrócił uwagę, że pierwsze słowa zapisane w Ewangelii po narodzeniu Jezusa brzmią "Nie lękajcie się..."

Dobrych, pięknych Świąt Wam życzę ;)


i jeszcze ta kolęda...



piątek, 23 grudnia 2016

Wiersz

Tak sobie pomyślałam, że to dobry wiersz na ten czas ...

The Divine Image
By William Blake

To Mercy, Pity, Peace, and Love
All pray in their distress;
And to these virtues of delight
Return their thankfulness.

For Mercy, Pity, Peace, and Love
Is God, our father dear,
And Mercy, Pity, Peace, and Love
Is Man, his child and care.

For Mercy has a human heart,
Pity a human face,
And Love, the human form divine,
And Peace, the human dress.

Then every man, of every clime,
That prays in his distress,
Prays to the human form divine,
Love, Mercy, Pity, Peace.

And all must love the human form,
In heathen, Turk, or Jew;
Where Mercy, Love, and Pity dwell
There God is dwelling too.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Boski wizerunek
William Blake, tłum. St. Barańczak

Gdzie Dobroć, Litość, Pokój, Miłość –
Tam płyną nasze modły:
Żadnej znękanej ludzkiej duszy
Te cnoty nie zawiodły.

Bo Dobroć, Litość, Pokój, Miłość
To Bóg, co włada w świecie.
I Dobroć, Litość, Pokój, Miłość
To człowiek – jego dziecię

Dobroć ma bowiem ludzkie serce,
Litość – ludzkie wejrzenie,
Miłość – człowieka postać boską,
Pokój – jego odzienie.

W każdej krainie każdy człowiek
W udręce swej i znoju
Przyzywa ludzki kształt Miłości,
Litości i Pokoju.

Miłuj kształt ludzki w poganinie
I Żydzie, i Cyganie:
Gdzie Dobroć, Litość, Miłość mieszka,
Tam Bóg ma swe mieszkanie.





A wpis z życzeniami jeszcze będzie :)

czwartek, 22 grudnia 2016

Przedświąteczne trzy jedynki

Jeszcze ostatnia zawieszka przed Świętami.
Bardzo energetyczna, pozwalająca zapomnieć o szarościach egzystencji.
Co prawda, gdy to piszę mam za oknem ognistą poświatę słońca, ale wiadomo jak jest...

Zawieszka wygląda tak:





Nie jest specjalnie duża, tylko zdjęcie w zbliżeniu. Tym razem symetria wzdłuż osi pionowej. I dużo granatu. Numer 111. :)

I ostatnia seria tegorocznych pocztówek. Jak widać, kupiliśmy w końcu kolorowy blok techniczny...
Już żadnej nie mam...  Znalazłam w papierach te szopki wydrukowane rok temu... Teraz też coś mi zostało na kolejny sezon :)


Odkładam na bok kolejne sprawy, które chciałam zrobić przed Świętami. Nie da się - trudno. Ważne by nie padać na nos ze zmęczenia... :)



wtorek, 20 grudnia 2016

Etnicznie bardzo na czasie?

Jakoś nie sposób nie odnotować, że świat szaleje.
Tu pierniczki, choinka, zapach pieczonego ciasta i czystych firanek, tam wyzwiska, pogarda, strzały... albo i (prawie) stawianie kos na sztorc. Zaskakujące  frazy u ludzi "po-nim-bym-się-tego-nie-spodziewał". A czasem jeszcze bardziej szokujące u tych "po-nim-się można-spodziewać-wszystkiego-prawie". Swoista "splendid isolation" w wymiarze jednostkowym jako pokusa, sposób przetrwania czy choćby próba uporządkowania emocji?

Byłoby tak łatwo podzielić świat na to, co czarne, i to, co białe. A się nie da. Tzn. ja nie umiem, bo inni potrafią i idą w zaparte niedostrzegając szarych pasków na bieli i szarych kropek na czerni. (Jak udowodnić, że staram sie ewentualnie osądzić tylko czyny i słowa, nie przekreślam człowieka? Jak nie używać słów w roli postawionej na sztorc kosy?)

Odnajduję swoje myśli w tekście Szymona Hołowni i ocala to moją nadzieję, że świat jeszcze nie do końca zwariował - bo w końcu inni też deklarują, że tak myślą...

Zawieszka jest ładniejsza niż na zdjęciu i tu już trzeba uwierzyć mi na słowo.


Trochę niechcący wyszła forma klepsydry, podobały mi się paski ale nie chciałam aby wyszły kraty jak w więzieniu. Harmonia kolorów i odcieni - może tego właśnie potrzebujemy?





niedziela, 18 grudnia 2016

Szalony kaktus

Kaktus - niespodzianka.
Albo
Adwentowy kaktus.

...takie tytuły brałam też pod uwagę...

Wszystko zaczęło sie pod koniec października, kiedy odwiedziliśmy Ciotkę od inkotów.
Ciotka na koniec wizyty powiedziała: "Ale ja mam dla ciebie kaktusa!" i... wręczyła mi nóż. Nie nożyk, tylko całkiem spory nóż..
Po czym otworzyła drzwi na balkon. a tam stał na podłodze spory kaktus  z... pąkami. "To odetnij sobie ten kawałek. Śmiało... O, masz nawet jeden pączek..."
No to odcięłam.  I udało mi się nawet nie pokłuć za bardzo. Kolczasta kula powędrowała do siatki... potem przełożyłam ją do dużego pudełka po lodach i przewiozłam kilkaset kilometrów pociągiem.

W domu już nie odważyłam się wystawić delikwenta na dwór. Wsypałam ziemię do kaktusów do doniczki, położyłam na wierzchu kolczastą kulę i ustawiłam na parapecie okna, pod którym nie ma grzejnika. I tak sobie stał.

Przed jakimś tygodniem czy dwoma stwierdziłam, że pąk chyba trochę urósł. W minionym tygodniu nawet zrobiłam mu zdjęcie (tealight dla porównania wielkości).



A wczoraj wieczorem oniemiałam.


Gigant!

Zdjęcia niżej już są zrobione bardziej profesjonalnie i lepszym sprzętem.






I już niestety przekwita...

piątek, 16 grudnia 2016

Pogubiłam

Pogubiłam się trochę w tym co już było, a czego jeszcze nie było.
Nie zawsze umiem na dodatek wyperswadować temu laptopowi, że zdjęcia należy ustawiać według nazw. Jakiś taki niewyuczalny, na przykład myli mu się, czy najpierw jest 73 czy 74... I to nie chodzi o to, że ja czegoś tam gdzieś nie umiem znaleźć - wszystko jest dobrze, po czym nagle mamy 72-74-73-75...

Ale chyba teraz czas na zawieszkę z muzycznym tłem.


Taka... zwyczajna. Cóż więcej pisać. Poszła w świat :) Mam nadzieję, że ktoś się z niej nadal cieszy :-)

Dokładam aktualizację.
Dzisiejsze niebo o zachodzie...


środa, 14 grudnia 2016

Aleppo :(

Mnie się to nie mieści w głowie. Po prostu.
...


→ To na FB

albo

→ Petycja on-line

to już na pewno wszyscy znają:  konkret


Idą święta...

wtorek, 13 grudnia 2016

Inicjały rocznicowe

Dziś 35 rocznica wprowadzenia stanu wojennego.
.
.
Tak jak wiele osób mam swoją opowieść z tego dnia, a właściwie nawet jeszcze nocy z 12 na 13...
.
.
.
.




Ale teraz (po pewnym namyśle) jednak nie o tym ;)

U nas od ubiegłego roku dzień ten będzie się kojarzył również pozytywnie, jako "the day after", dzień cudownego śniadania - kto by uwierzył, że jesteśmy w stanie (w sensie przestrzeni, a nie ilości jedzenia!) podjąć śniadaniem 25 osób? :)

Robiąc pilnie zawieszki na różne śluby uświadomiłam sobie, że własnym dzieciom nic takiego nie dałam. Pierwsza rocznica była więc dobrą okazją :).
I całe szczęście. Bo się wczoraj okazało, że też to zauważyli :-D



Długie godziny w pociągu parę tygodni temu sprzyjały dopracowaniu szczegółów :)

niedziela, 11 grudnia 2016

Tego jeszcze nie było, czyli o realizacji pewnego wyzwania

Wyzwanie pojawiło się  jakiś czas temu. Nie do końca pamiętam kiedy. Jedna z moich zawieszek powędrowała do serdecznej znajomej, która robi doskonałe zdjęcia (a poza tym jest ogromnie utalentowaną w dziedzinie rękodzieła). Zawieszka dostąpiła zaszczytu zawiśnięcia przy aparacie (i jest tam do tej pory). Znajoma zaś zaczęła wzdychać, że przydałaby się jej kieszonka na zapasową kartę.

No i w końcu się udało. Zrobiłam :)



Kieszonka składa się z dwóch zszytych kawałków kanwy- z podobnym wzorem - ale zszyte są tylko na trzech brzegach, czwarty jest obrębiony dla każdego kawałka osobno.

I teraz jest tu pewna trudność, gdyż na zdjęciu kieszonka wygląda jak każda inna zawieszka. Prawie. Nie mam zdjęcia z częściowo włożoną kartą, bo akurat nie było nic takiego pod ręką...

Zatem daję zdjęcie poglądowe z opisem :)  od frontu:

 

 Nie wiem na ile to jest jasne. Zrobiłam "zapięcie" ponieważ bałam się, że karta może wylecieć, gdy go nie będzie. Sznurek przyszyty jest do tylnej części kieszonki  i przesunięty pod przyszytym do przedniej podłużnym koralikiem. Supełek zawiązany na końcu nie pozwoli mu się wyśliznąć.

Aha - wielkość - tyle, by dała się wsunąć klasyczna karta do aparatu fotograficznego. Z minimalnym luzem.

Dumna jestem :)





piątek, 9 grudnia 2016

Polowanie w stołówce

Założyłam stołówkę.
To zabawne trochę, bo choć generalnie niewiele w życiu miałam okresów, gdy jadałam w jakiejś stołówce, zawsze nieodmiennie kończyło się na tym, że w chwili przejścia przez drzwi stołówki przestawałam być głodna. Serio. Choćby mnie skręcało z głodu chwilę wcześniej. A taka moja studencka stołówka była naprawdę przyzwoita... I fajnie się tam chodziło całą gromadą. No ale niestety trudno mi się tam jadało... Na szczęście nie za długo (i nie żeby mnie ze studiów wyrzucili :D).

No ale założyłam stołówkę.
Dla określonej grupy gości.
Zgadzając się z góry, że niektórych nie będę oglądać, bo to jedyny sposób na to, aby inni im nie wyżerali zapasów *...

I teraz na niektórych gości można zapolować. :)







Zdjęcia przez szybę i szparę w firance.A i tak na ostatnim chyba każe mi się wreszcie odczepić...


A na dole czekają kolejne głodomory:




Myślicie, że wróbel-mazurek nie potrafi tak jak sikorka (modra, ale bogatki też umieją)?



--------------------------
* Karmnik z nasionkami i kaszą wisi poniżej płyty balkonu,. Ma formę "butli" z małą podstawką, na która stopniowo wysypują sie ziarenka. Dla małych ptaków w sam raz. Natomiast gdy umieszczałam go wyżej, wszystko niemal wyżerały sroki. I ja rozumiem, że sroka to też ptaszek, ale to drapieżnik i poradzi sobie lepiej niż sikorki czy wróble :). Zdecydowanie nastawiam się zatem na dokarmianie drobnicy :). A te kulki w siatce są rewelacyjne ;)




czwartek, 8 grudnia 2016

Akatyst

Weszło mi dziś w ręce to nagranie.....
W sam raz na dzisiejszą uroczystość.

Akatyst.

Jest coś niezwykłego  w tych wschodnich modlitwach i śpiewach...
A tu sięgamy wstecz do czasów, gdy u nas o chrześcijaństwie nie słyszano, a gdzie indziej już powstawały z jego inspiracji cuda głębi duchowej.

(Wyjaśnienia ze strony paulini.com.pl)
Słowo Akathistos (grec. „a” – nie, „kathiden” – siedzieć, nie siedzący, spolszczone akatyst) ma dwa znaczenia: – w szerszym oznacza nabożeństwo składające się z pieśni pochwalnych, modlitw ku czci Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i świętych, odmawianych lub śpiewanych na stojąco. – w znaczeniu węższym hymn ku czci Najświętszej Maryi Panny śpiewany na stojąco.

Pierwszym akatystem, z którym się spotkałam był Akatyst do Ducha Świętego i trochę jak z pierwsza miłością zawsze ten mi się wydaje najpiękniejszy :) Choć o ile mi wiadomo jest wtórny... Bo jednak ten ku czci Matki Bożej jest stary, stareńki... (Ale melodia była ta sama!)

Autorstwo [tego konkretnego] hymnu stanowi do dzisiaj kwestię sporną. Obecnie znawcy poezji bizantyjskiej opowiadają się za autorstwem Romana Pieśniarza, twórcy wielu Kondaktionów (pierwotnie były one według świadectwa badaczy czymś w rodzaju homilii, jakby śpiewanymi kazaniami). Akathistos powstał najprawdopodobniej w V-VI wieku. Został przetłumaczony na język łaciński, przyjęty przez Kościół Zachodni i odtąd zaczął wywierać ogromny wpływ na poezje maryjną Średniowiecza. Treść hymnu koncentruje sie wokół tematu obecności Maryi w Tajemnicy Słowa Wcielonego j Jego Kościoła. Akathistos składa się z 24 zwrotek zaczynających sie od kolejnych liter alfabetu. Na przemian przeplatają się teksty maryjne i chrystologiczne. Każda strofa zaczyna się od zapowiedzi wydarzenia lub tematu, który kieruje naszą myśl ku wnętrzu tajemnicy. Pozdrowienia, wezwania litanijne, rozpoczynają się od słowa „chaire” (witaj, bądź pozdrowiona, raduj się) Hymn ten jako oficjum wotywne na cześć Bogurodzicy do dziś jest uroczyście celebrowany. Najczęściej śpiewa się go przed ikoną Bogurodzicy.

Tu piękne wykonanie.
Jedyne co mi przeszkadza to w wersji polskiej przesunięcie akcentów tam, gdzie tłumaczenie nie odpowiada akcentom melodii - nie znoszę tego.

Ale to Alleluja :)....

Udział w śpiewie akatystu (wiadomo - udział to więcej niż słuchanie) jest szczególnym doświadczeniem medytacji - ten śpiew "działa" trochę jak ikona. Człowieka otwartego wprowadza w świat duchowy, jest "oknem" do nieba :) Nawet można nie rozumieć słów- nie przeszkadzałby mi po grecku...



Gdy się przegląda YT można tam znaleźć całe mnóstwo akatystów, również ku czci różnych świętych. Niekoniecznie są one tak stare jak ten, ale w niektórych pobrzmiewają te same nuty...

wtorek, 6 grudnia 2016

I znowu, znowu...

...jeszcze jedna podobna.
Podejrzewam, że już to jest pewnie nudne, ale kronikarski obowiązek spełniam.
Tzn. przeskakuję trochę, bo nie wszystko jeszcze mogę pokazać - niektóre dzieła jako pierwsi powinni zobaczyć właściciele :), a niektórych zdjęcia muszę jeszcze zgrać i opracować (uroki fotografowania komórką męża).

Niemniej ten drobiazg mi się podoba. I chyba komuś już też się ta zawieszka spodobała, bo jakoś jej nie widzę na zawieszkowym dzbanku.






A w ogóle to był u Was św. Mikołaj? Bo u mnie tak :D.

PS. Jeśli można prosić i ktoś uzna za stosowne, proszę o wejście w link z rodzinką po prawej  (Mama Tata i Dzieci) i podpis - do soboty jeszcze...

poniedziałek, 5 grudnia 2016

760 a może nawet 765

O tej porze roku, miesiąca i dnia...
może chodzić
tylko i wyłącznie

o


pierniczki.

:)




Wynik nieco niższy niż rok temu, ale to chyba dlatego, że było trochę aniołków, a aniołki są większe niż gwiazdeczki i choineczki... Na jednego aniołka ze trzy gwiazdeczki jak nic...
Bolą mnie plecy, Kamziki dwa już chyba bardzo skutecznie padły.
Ale:
- skończyliśmy przed północą
- pierniczki są już zapakowane do pudełek
- kuchnia jest sprzątnięta.
:)

No i jak fajnie się robi coś razem, podśpiewując do tego... od Piosenki Włóczykijów przez Sound of Music i Akademię Pana Kleksa po Rio Bravo i Starego kowboja :D.

Święta idą, wiecie?


I teraz tylko pytanie kto i kiedy to wszystko polukruje. Tym razem Babcia nie przyjedzie niestety...

czwartek, 1 grudnia 2016

Małe ale własne :P

No, taki tytuł, bo nic innego mi nie przychodziło do głowy :)

Zawieszka (mam jeszcze coś tam w zapasie do pokazania) taka "normalna" czyli szybka i dwustronna.
Bardzo sympatyczna.
Zastanawiam się właśnie, czy ją jeszcze mam, czy też już do kogoś powędrowała. :)

Wygląda o tak:


Lubię takie zestawienie kolorów.
Tu można na upartego uznać nawet, że to adwentowo :). Pięknie i z myślą o tym, co nastąpi. W radosnym oczekiwaniu.

No i dorobiłam jeszcze któregoś wieczoru kilka kartek świątecznych. Jak zwykle mało wymyślne, ale mnie się podobają :]. Gorąco podziwiam te wypracowane cuda, które niektórzy potrafią robić!







środa, 30 listopada 2016

Alfabetycznie

Kolejni Państwo Młodzi (ślub już za tydzień!) mają imiona uszeregowane alfabetycznie. Kamzik Najm. zobaczywszy załączniki do "telegramu" (tak się u nas nazywa kartkę z życzeniami) zapytał, czy będę robić zawieszki z całym alfabetem :).
No więc - nie będę.
To znaczy, może i w końcu kiedyś uzbiera się alfabet...

Na razie zagospodarowane są literki A, B, D, G, H, J, K, L, M, P, U, W. Niektóre kilkakrotnie, nie wszystkie jeszcze pokazałam. Czyli 11 na 25 (licząc Ł a nie licząc ą, ę, ś, ć, ź, ż, ó). Chociaż imię na ś jest )np. Ścibor - czy ktoś zna jakiegoś Ścibora?) na ż może być gdy zapiszemy fonetycznie, ale to chyba jest uznane w PL (Żaneta), jedna na pozostałe literki chyba już nie. O ile nie tolerujemy błędów (Ździsław :D)
C jest w trakcie zagospodarowywania :)

Ale wracamy do alfabetycznych prawie-nowożeńców.
Zawieszki są takie:




Wydają mi się sympatyczne. Niestety znowu jedna literka jest cit mniejsza. mam nadzieję, że to nikomu nie będzie przeszkadzać :) Nieskromnie powiem, że podoba mi sie fantazyjność i zadziorność tego B :)

Mam już zamówienie na kolejne literki (powtarzają się, żadnego x w planach), ale na razie odkładam "na zaś". Jakiś weekend na pewno się znajdzie. Kiedyś...



poniedziałek, 28 listopada 2016

Minimalistyczny początek Adwentu

Lubię Adwent, choć co roku wzdycham, że mija tak szybko.
W tym roku w sobotni wieczór (czyli liturgicznie już Adwent) schodziliśmy z Jasnej Góry pustą i ciemną "międzyparkową" aleją, a przed nami w oddali świeciły się ubrane delikatnie lampkami szpalery drzew. Coś ślicznego, obrazującego piękny i nastrojowy początek nowego okresu, czas oczekiwania, najpierw w perspektywie wieczności, a potem już konkretnie świątecznie.
W Adwencie ubrane lampkami drzewa na ulicach już jakoś pasują, są wyrazem oczekiwania (przynajmniej w moim odbiorze).

W wielu domach pojawiają się wieńce adwentowe. Podoba mi się ten zwyczaj przemierzania tygodni światłem, choć w moim rodzinnym domu jako (podobno) niemiecki był nieobecny. Zbytnio kojarzył się Rodzicom z okupacją i wojną. (Podobnie zresztą nie śpiewało się u nas "Cichej nocy". Zbyt bolesne wspomnienia).

U nas jednak wieniec adwentowy jest - kiedyś zapalaliśmy z MN jedną odświętnie przystrojoną świecę (taka nasza wersja pośrednia), od dawna już są cztery. Ale forma wianka i świec bywa różna. Wczoraj wieczorem dopiero mogłam się tym zająć. Kombinowałam rozmaicie i skończyło się na wersji absolutnie mnimalistycznej. Szokująco nawet. Ale rodzina zaakceptowała. Uff.




Przypuszczam, że gdyby dzieci były małe, ten wianek byłby bardziej konwencjonalny. a tak to sztuczny wianek, który od jakiegoś czasu był bazą tej dekoracji zawisł (odpowiednio wzbogacony) w holu wejściowym, a tu mamy minimalizm. Wszak najistotniejsze są cztery świece* :).

Ale żeby nie było tylko o skrajnym minimalizmie, pokazuję pierwszą partię kartek świątecznych... (i oczywiście okazało się, że drukarka strajkuje, zawsze tak ma jak bardzo potrzebuję...). Kartki jak zwykle jak najprostsze (i trochę recyklingowe, nie da się ukryć).


Dobrego Adwentu Wszystkim!

---------------

* MN był parę lat temu w Adwencie w Niemczech. W oknie sklepu czy kawiarni stała piękna dekoracja z .... sześcioma świecami. Właścicielka kompletnie nie rozumiała dlaczego coś nie pasuje...
Warto więc tłumaczyć co, jak i dlaczego :)

piątek, 25 listopada 2016

No to znowu myślimy!

Pewnie znowu ktoś natychmiast odpowie.
:D
Ale ta zagadka (czytadełko.pl należy uznać za źródło, ja znalazłam na FB) spodobała mi się w swej idealnej prostocie.
Taka niewymagająca.

No to tak:

2 = 6
3 = 12
4 = 20
5 = 30
6 = 42
9 = ??

Fajne, prawda?
Żeby to tak jeszcze każde 2 złote równało się 6 :D.



środa, 23 listopada 2016

Niestraszne mu przeszkody....

Słońce świeci, dobry czas na chwilę górskich wspomnień.

Kilka lat temu nasze zbiory map wzbogaciły się o mapę Gór Choczańskich. Założę się, że pewnie nikt, albo prawie nikt z zaglądających tu o nich nie słyszał. :) A to jest nazwa grupy górskiej, składającej się z kilku masywów, tuż koło Tatr, od ich zachodniej czy południowo-zachodniej raczej, strony. Jak wiemy z lekcji geografii, Tatry kończą sie na Huciańskiej Przełęczy i właściwie tuż za nią (tzn. szosa prowadzi przez Wyżnią Huciańską Przełęcz) można skręcić na Wielkie Borowe. Ale można tez jechać dalej do Kwaczan albo jeszcze dalej :).

Intrygowały mnie te góry (czy górki w porównaniu do tatrzańskich olbrzymów) od jakiegoś czasu, czytałam o pięknych miejscach, trasach, zjawiskach krasowych... Ale jakoś nigdy nie było na nie czasu. Albo inaczej: nie było takiego dnia, żeby nie dało się pójść w Tatry a dało w inne góry. Do tego roku.

Prognoza była jednoznaczna: w Tatrach leje. No, może w końcu nie lało aż tak bardzo, ale było mglisto i ponuro (Najst., Kamzikówna spędziła ten dzień m. in. łażąc z koleżanką po jaskiniach... przynajmniej z góry nie padało szczególnie). Ale już na Chočské vrchy prognoza była całkiem niezła. Zabraliśmy więc niespodziewanie odkrytą w Zakopanem przyjaciółkę (nie wiedzieliśmy wcześniej, że nam się urlopy zazębiły) i ruszyliśmy podbijać nowy kawałek świata :)

Szliśmy zdaje się mniej typową trasą, bo większość ludzi wędruje doliną Kwaczańską, a my do niej doszliśmy jakby od tyłu. Dzięki temu na kawałku trasy mieliśmy trochę więcej spokoju ;).

Nie są to góry wielkie ani drastycznie wysokie. Mają w sobie jednak ten spokój i przestrzeń.

Na rysunku i w całości prezentują sie tak:


A w naturze wyruszaliśmy w taką drogę:


Dla mnie ten widok tchnie nieopisanym spokojem.
A możliwości wędrowania było nawet trochę :)



I takie kuszące miejsce... W bok od bocznej doliny...


Bardzo żałowałam, że ta drabina nie nadawała sie do włażenia. I już skróciła się...

Zawędrowaliśmy do niejako serca Kwaczańskiej Doliny - na tzw. Obłazach stoją dwa młyny (wodne, zajmowały się obróbką drewna) odnawiane przez zapaleńców, można zobaczyć jak działały, jak cięto drewno... Tam już było sporo ludzi (ale jeszcze nie tłumy), całe rodziny, bo to świetne miejsce na wyprawę z dziećmi. I były też kozy, bardzo zainteresowane naszymi plecakami i zapasami jedzenia :).

A przedtem i potem były widoki. Trochę mi żal,  że samą Doliną Kwaczańską idzie się starą drogą (jeszcze w latach 60. jedynym połączeniem Liptowa z Orawą. nie do uwierzenia!) i co prawda co jakiś czas otwierają się piękne widoki na skały i leżące z 80 m niżej dno doliny, ale jakoś bardziej by się chciało tego dotknąć. W dolinie Borowianki, którą szliśmy najpierw, było pod tym względem zdecydowane lepiej i nawet były widoki na strumień żłobiący sobie w podłożu fantastyczne kotły i przełomy.

Właśnie z tej bocznej doliny pochodzi tytułowy bohater...

Brzeg drogi zabezpieczają wbite pionowo ceowniki połączone grubą żelazną liną. Stare. Naprawdę stare. Na poboczu wyrosło drzewo.... Przypuszczam, że w którymś momencie grubiejący pień trafił na linę - to było nieuniknione. I poradził sobie tak...



 Natura w zderzeniu z cywilizacją...

Coś mi się zdaje, że jeszcze tam wrócimy. Może tym razem w Dolinę Prosiecką, sporo zjawisk krasowych jeszcze na nas tam czeka... :)


A w ogóle to będę tam chodzić jak będę na emeryturze :) Doskonałe miejsce dla starszych pań i panów :D






poniedziałek, 21 listopada 2016

Pa, pa para, para

Mamy bogaty sezon ślubno-jubileuszowy, powstają zatem pary spersonalizowanych zawieszek. Żeby się nie rozwlekać niepotrzebnie, pokażę tym razem od razu całą (kolejną) parę.
Panna Młoda lubi rozmaite odcienie fioletu, zakładam, że Pan Młody kochając Pannę Młodą też lubi :)

Powstało zatem coś takiego:



W sumie tradycyjnie: dwie zawieszki w zbliżonych rozmiarach (niestety tym razem nie identyczne) i w podobnej kolorystyce oraz charakterze.
Przyznam, że jakoś nie miałam do nich serca i wydawało mi się, że wyjdą paskudne. Nawet było mi przykro trochę, bo Pannę Młodą ogromnie lubię. Ale jak już skończyłam pracę, uznałam, że wbrew moim obawom, wcale nie wyszło źle.

Przyznam, że nie jest łatwo tak powtarzać te motywy i nie wejść w monotonię (w sumie wszystkie moje prace można uznać za monotonne, ciągle tak samo nitki w kanwie). Kolory na ekranie Bloggera są trochę zmienione, dominanta to taki ciepły fiolet, z bielą dookoła (oczywiście barw jest sporo).

Prawdę mówiąc, ciekawa jestem do czego będą te zawieszki przyczepione - i do czego przyczepiają je inni mający analogiczne komplety... Pierwszy powstał chyba już ze trzy lata temu :).

A i jeszcze taka wiadomość  - w moich zbiorach zdjęć zawieszek - a zbiór ten jest kompletny, w przeciwieństwie do zbioru zdjęć zakładek - zawieszki te noszą numer 99 i 100! Sama nie mogę uwierzyć, że tyle tego zrobiłam...

sobota, 19 listopada 2016

Najpiękniejsze

Im jestem starsza, tym bardziej widzę, że to miasto jest najpiękniejsze...

Nie twierdzę, że dużo świata widziałam, ot trochę i tylko w Europie. Na pewno nie wszystko, co bym chciała... I są takie miejsca,do których czuję wielki sentyment i chętnie bym pojechała kolejny raz (Salamanko, wiem, że czekasz na mnie). I kolejny, i kolejny...

No ale to jedno jakoś zawsze inaczej chwyta za serce. :)

Więc szybkie migawki z mojego najpiękniejszego....

Uwaga: najpiękniejsze wcale nie znaczy idealne :D






Baroku tam niewiele, gotyk i renesans w ilościach dowolnych niemal. I wcale mi tak bardzo nie przeszkadza,że to w większości odbudowane po wojnie (wyzwoliciele zza Buga wyzwolili, ale zbombardowali...)

To takie szybkie fotki wykonane mimochodem, po drodze. Może jeszcze kiedyś uda mi się własna sesja... kiedyś, jak będę miała (albo pożyczę!) aparat :D..

A które miasto/a dla Was najpiękniejsze?